Jak co roku w ostatnią niedzielę kwietnia nastąpiło otwarcie sezonu turystycznego na rabsztyńskim Zamku.
Tym razem salwa miała paść z trzech rodzajów broni czarnoprochowej, toteż wszyscy przygotowali się na nielichy huk. Broń odpalał Dyrektor MOK Michał Mączka, wykazując się dużą zręcznością i najwyraźniej wrodzonym talentem. Cienka piszczałka odmówiła wystrzału, ale i tak zagrzmiało.
Na dziedzińcu władzę przejął kwiat rycerstwa z bractwa rycerskiego Leo Corde. Interaktywny pokaz z udziałem publiczności "od Giermka do Rycerza" prowadził Mirosław Markowski, który jest tak wspaniałym gawędziarzem, że gdyby recytował tabliczkę mnożenia, też słuchalibyśmy z zapartym tchem.
Od próby utrzymania miecza w dłoni, poprzez walkę dla wybranej damy, próby przebicia się przez średniowieczną ścianę z tarcz, aż po walki rycerzy w zbrojach i bitwy dzieci z rycerzami na makarony.
Najwięcej uciechy wzbudziła próba przywrócenia do życia rycerza, której to próby nie powinien był przeżyć, a jednak jakoś się pozbierał. Możliwe, że z połamanymi żebrami.
W walce na makarony zwyciężyły dzieci powalając rycerzy z wyjątkiem jednego, który salwował się niechlubną ucieczką.
Pogoda była piękna, czas płynął, chętni przymierzali zbroje, walczyli, strzelali z łuku…
Stoisko promocyjne Srebrnego Miasta, Punktu Informacji Turystycznej i Podziemnego Olkusza budziło duże zainteresowanie, na spokojniejsze, pozbawione ducha walki dzieci czekały zajęcia plastyczne.
Koło Gospodyń Wiejskich z Bogucina Małego przygotowało domowe wypieki i chleb ze smalcem, a na trasie do Parku Linowego kusiła budka z rabsztyńską kiełbą w bułce – szczerze polecam.
Część artystyczną zapewnił zespół Markowianie, powitany już na moście przez gospodarza – Kierownika Centrum Kultury Wojciecha Ozdobę.
Zespół działa od 1977 roku i łączy pokolenia doświadczonych tancerzy-założycieli oraz markowską młodzież. Członkowie zespołu pielęgnują stare tańce, znane od lat układy taneczne oraz wcześniej nieznane, wydobyte od najstarszych mieszkańców wsi. Do tańca przygrywała wspaniała kapela.
Okazuje się, że piękne stroje, które wszystkim się podobały, same zaprojektowały i uszyły członkinie zespołu na wzór ubiorów z przełomu XIX i XX wieku, zachowanych w Markowskim Skansenie-Muzeum.
Popołudnie upłynęło interesująco i przyjemnie; na łąkach pod zamkiem całe rodziny rozłożyły się na kocach ciesząc się – już prawie – początkiem majówki.