Drugi dzień rozpoczął się turniejem siłowym. Przeciąganie liny budzi dużo emocji, ale kończy się śmiechem, gdy słabsi – albo lżejsi – padają na ziemię jak podcięci.
Kiedy miecze poszły w ruch, zrobiło się poważniej. Tym bardziej, gdy jeden z mieczy złamał się od uderzenia i część głowni poszybowała w dowolnie wybranym kierunku. Jednak walki zbiorowe, finały walk “Miecza i tarczy” oraz “Miecza długiego” przebiegły bez ofiar w ludziach. Wiele innych konkurencji z udziałem publiczności cieszyło się dużym powodzeniem, ale uderzenia puklerzem, czyli okrągłą, wypukłą tarczą, to było coś! Zawodnicy walili z całej siły, aż przeciwnik niemal frunął w powietrzu.
Wielu gości odwiedzało też malowniczą Chatę Kocjana, która, ukwiecona wokół, wyglądała jak oaza sielskości.
Turniej „Maczania łba w bali”, czy może raczej w cebrzyku, wymagał dużej pojemności płuc. W pewnej chwili włączyła się natura w spontanicznym ”Turnieju burzy”, ale koniec imprezy był już bliski i wszyscy byli pełni przyjemnych wrażeń.
O tym, jak ogromne powodzenie miał turniej, świadczyły okoliczne parkingi. Każde możliwe miejsce, również na tych dzikich i odległych, było zajęte. Było wielu cudzoziemców, wokół rozbrzmiewały różne języki.
Słychać było też pochwały, że teren jest przyjazny dla psów – organizatorzy zadbali o komfort zwierząt.